sobota, 13 czerwca 2015

KONKURSIK :D Wyniki

Dostałam dwie prace konkursowe, ale nie jestem w stanie ich ocenić. Postanowiłam dać wam obie, nie podpisując autorek, a wy zdecydujecie, kto ma wygrać :D
UWAGA! Możesz zagłosować TYLKO RAZ i wybrać TYLKO JEDNĄ PRACĘ!!!

Także... Wybierajcie!

A więc...
Praca nr. 1:


Marano zupa była za słona? Ktoś w ogóle kiedykolwiek cię chciał? Masz ryj jak nie powiem co! Takie odzywki słyszałam codziennie, całe liceum. Mówił je niejaki Ross Lynch, najpopularniejszy chłopak w szkole. Ja nazywam się Laura Marano, jednak z jego ofiar. Aż do dzisiaj. Ledwo weszłam do szkoły, natknęłam się na Lyncha. Pałałam do niego wyłącznie nienawiścią.
- Wyglądasz jakby cię pociąg przejechał!- uśmiechnął sie szyderczo.
- Przynajmniej nie jestem farbowaną, plastikową imitacją chłopaka. Jaki normalny chłopak farbuje włosy?- powiedziałam jak najgłośniej i usłyszałam śmiechy dziewczyn. Lyncha zatkało. Kompletnie nie wiedział co odpowiedzieć. Pokręcił głową i ruszył w stronę szatni.
Od tamtego wydarzenia minęło trochę czasu. Dużo dziewczyn porzuconych przez Lyncha, lub jego ofiar przyłączyło się do mnie i stworzyłyśmy  niezłą ekipę. 
Dzisiaj odbędzie się bal. Idę sama, dziewczyny wybrały mi całkiem niezłą sukienkę. Czuję, że wydarzy się tam coś nieoczekiwanego. Aktualnie jestem przed salą gimnastyczną, na której ma się odbyć cała impreza. 
- Lau, wyglądasz wspaniale!- powitała mnie Kate, jedna z przyjaciółek
- Dzięki, ty też- odparłam
*~*
Zabawa trwała w najlepsze, a ja bawiłam się świetnie.Nagle podbiegł do mnie Lynch, myślałam, że już sobie odpuścił.
- Musisz tam przejść- rozkazał
- Chyba cię coś porąbało! Nie zamierzam robić tego, co wielki Ross Lynch chce.- wyśmiałam go
- Proszę. Choć raz mnie posłuchaj- westchnął
Zaczęłam się z niego śmiać. Ross odepchnął mnie, przez co upadłam. Chwilę później w miejsce gdzie stałam polała się różowa farba, którą centralnie został oblany Lynch.
Miałam kolejny powód do śmiechu. 
- Laur, widziałaś to co się przed chwilą stało?- spytała Kate
- Taa, blondynkę oblano farbą- wyszczerzyłam się
- Nie, gdyby cię nie odepchnął, ty byłabyś cała w farbie- wytłumaczyła
Przestałam się śmiać i przemyślałam jej słowa. Ma rację. 
- Dlaczego to zrobił?- pomyślałam na głos
Lynch chyba uciekł do domu. 
Następnego dnia, była to późne sobotnie popołudnie, wybrałam się na spacer do lasu.
Drzewa, krzewy, Lynch, drzewa...chwila co?! Ross Lynch siedzi pod drzewem i myśli?
- Laura!
- Nareszcie dotarło do ciebie, że jednak mam imię- zauważyłam
- To wszystko nie tak. Posłuchaj mnie choć raz- odparł
Zatrzymałam się i odwróciłam w stronę chłopaka.
- Raczej, na pewno mi nie uwierzysz, ale to wszystko przez przemiany- westchnął, ale widząc, że jeszcze go słucham, mówił dalej- Istnieją na świecie zjawiska fantastyczne, lecz niewiele ludzi o tym wie. Są wampiry, demony, istoty dwustronowe. Ja jestem istotą dwustronową. Mam swoje dwie strony, jedna ta lepsza, druga ta zła. Zawsze gdy cię widziałem, wchodziłem w tą złą i byłem taki. 
- Dlaczego więc teraz masz nie być zły?
- Nie mam pojęcia
- Takie bajeczki możesz opowiadać dzieciom w przedszkolu.- skończyłam temat
- Zaufaj, a pokażę ci jak to wygląda.- przekonywał mnie. Nie wiem dlaczego mu zaufałam i dałam się prowadzić.
Szliśmy ścieżkami, aż zatrzymaliśmy się przy kamiennym moście. Przeszliśmy przez niego
- To miejsce sprzyja tym wszystkim dziwnym zjawiskom.- wytłumaczył
Poczułam dziwny niepokój. 
- Nie bój się, nic się nie stanie- pocieszył mnie
- Skąd możesz wiedzieć co teraz czuję?
- To taka jakby moja dodatkowa umiejętność, niezależna ode mnie. Stój. 
- Ta cisza dzwoni mi w uszach- szepnęłam
- Gdzieś tu jest jakaś zła istota. Musimy uważać- zbliżył się do mnie.
Normalnie bym go odepchnęła, ale bałam się.
Usłyszałam swój własny krzyk. Przechodził mnie straszny, potworny ból nie do opisania.
Splunęłam krwią.
- Pomóż- wydyszałam
Zaczęłam się rzucać na wszystkie strony. Mimowolnie przewróciłam Lyncha i przez chwilę czułam głód i coś mówiło mi, abym go zabiła.
Opadłam wyczerpana na tors blondyna. Przerażony objął mnie, a ja się rozpłakałam. Wziął mnie na ręce i zasnęłam.
*~*
Zbudziła mnie czyjaś rozmowa. Przetarłam ręką oczy i je otworzyłam. Znajdowałam się w jasnym pokoju, leżałam na miękkim łóżku. Przede mną stał Ross, chłopak podobny do niego i jakaś blondynka. Czemu wszyscy mają włosy koloru blond?
- Jak się czujesz?- spytała dziewczyna
- Dziwnie. Co to wszystko miało być?- spytałam
- Nie jesteś człowiekiem, Lau. Twoja prawdziwa strona się odezwała- wytłumaczył Ross- To jest moje rodzeństwo, a przynajmniej jego część: Rydel i Riker
- Lauro, prawdopodobnie jesteś wampirem- odezwał się Riker, po czym zdjął okulary.- Wampiry, to przerażające potwory, są bardzo zwinne, mordują z zimną krwią, posiadają kły pojawiające się tylko podczas głodu. Każdy Łowca ma obowiązek zamordowania każdego wampira dębowym kołkiem.
- Macie jakiś dębowy kołek?- zapytałam- Chcę się jak najszybciej zabić
- To jest nasz obowiązek- powiedziała Rydel, wypuszczając głośno powietrze.
Oczy prawie wyszły mi z orbit.
- Ross, jak mogłeś..- szepnęłam
- Ale tego nie zrobimy nie tylko ze względu na Rossa. On nie jest Łowcą.- odrzekł Riker
- Jako jedyny z rodziny nie jestem Łowcą, tylko mieszanką wampira i dwustronowca.- odparł
- Podejrzewamy, że jesteś mieszanką wampira i upadłego anioła, czyli demona. Możesz zostać z nami tutaj, chyba, że chcesz, aby cię zabito- zaproponował Riker i razem z Rydel wyszli.
Zostałam sama z Rossem.
- Uznali cię za jednego z nas. Ryd jest już taka, ale myślę, że cię polubi- uśmiechnął się
- Za wszystko cię przepraszam- powiedziałam
Blondyn zbliżył się do mnie i pocałował. Odwzajemniłam pocałunek, nie mogłam inaczej.
Poczułam coś do tego chłopaka.
I to wcale nie jest nienawiść.


Praca nr. 2


"Raura - od nienawiści do miłości''

Dzień był niezwykle piękny i pogodny. Na ulicach Los Angeles było tłoczno. Większość osób śpieszyło się, a w tym pewna brunetka. Szła jak najszybciej, gdyż przegapiła autobus. Wiedziała, że jeśli tylko przyśpieszy zdąży. Nagle jej telefon zaczął niemiłosiernie dzwonić.
-Czego Lynch?- zapytała zła, gdy odebrała
Nienawidziła go a to, że musiała z nim pracować, jeszcze bardziej ją denerwowało.
-Myślisz, że dzwonię, bo nie mam, co robić?- prychnął równie niemiło
-Za ile będziesz, szef kazał mi cię przyprowadzić. Za 5 minut masz być w biurze.- zażądał i rozłączył się
-Co za człowiek...- pomyślała i westchnęła, aby ochłonąć
Pomachała ręką i zatrzymała taksówkę.
-Najwyżej w tym miesiącu będę więcej oszczędzać.- przeszło jej przez głowę, kiedy płaciła. Wysiadła i szybko pomaszerowała do szefa. Przed wejściem jeszcze tylko poprawiła się i zapukała, po czym odstawiła swoje rzeczy na bok.
-Proszę.- usłyszała niski baryton przystojnego prezesa
-Dzień dobry!- rzekła, kiedy weszła do gabinetu
-Dzień dobry pani Lauro.- uśmiechnął się i wstał, a ona zamknęła drzwi
-Usiądź.- poprosił, a ona usiadła naprzeciwko
-Masz dziś czas, bo mam okropny bałagan w papierach.- powiedział miło
Od razu załapała, o co chodzi. Od miesiąca już spotykali się ''po godzinach''. Właśnie dlatego Laura miała tak dobrą posadę, a Ross tak bardzo jej nie lubił. Uważał, że nie zasłużyła na to, co ma. Z tego powodu często dochodziło miedzy nimi do spięć i znielubili się.
-Okay.- zgodziła się
-To zaraz napiszę ci szczegóły.- odparł zadowolony, a ona skinęła głową i wyszła
Sekretarka prezesa spojrzała na nią zaciekawiona. Brunetka zabrał swoje rzeczy i udała się do swojego biura.
Przy swoim biurku siedział już Lynch. Oboje mieli 1 gabinet na dwoje
-Cześć.- mruknęła i usiadła przy swoim stanowisku
Podniósł głowę znad papierów i ponownie powrócił do swojej pracy. W pokoju panowała nieprzyjemna atmosfera. Laura westchnęła głośno.
-Zamiast romansować z szefem, weź się do pracy.- burknął zły, a ona stanęła jak wryta
-O czym ty mówisz?- spytała, udając, że nie wiem o, co mu chodzi
-Heh, nie rób z siebie głupiej Marano. Wiesz doskonale o czym mówię.
-Ja swój projekt kończę, a ty? Dopiero zaczynasz. Pilnuj swoich spraw Lynch.- odpowiedziała mu i usiadła
Blondyn już nie odezwał się słowem. Każdy zajął się swoją pracą. Już od miesiąca gnieżdżą się w tym małym pomieszczeniu. Oboje rywalizując. Może dla firmy to dobrze, ale nie dla nich. Przez to ich pracą wiąże się że stresem, a to nie jest dobre...


***

Następnego dnia Laura siedziała w swoim mieszkaniu i rozrysowywała plan domu. Jest ona bowiem architektem, lecz nie stać jej na własne biuro i musi pracować w firmie . Nagle ciszę, która panowała wokół, przerwał dzwonek do drzwi.
-Cholera.- zaklnęła, gdyż zrobiła niepotrzebną kreskę, psując swoją pracę
Wstała szybko i podeszła do drzwi. Gdy otworzyłam doznała niemałego szoku.
-Proszę.- wydusiła i wpuściła kobietę do środka
Co narzeczona jej szefa mogła od niej chcieć. Zmierzyła ją wzrokiem i weszła do środka. Brunetka zamknęła drzwi.
-Nie mam za dużo czasu, więc powiem krótko.- zaczęła niemiło
-Masz odczepić się od Mark'a albo twoja przygoda z pracą w tym mieście już na zawsze będzie skończona. Wypowiedzenie przyniesiesz jutro.- rzekła, a Laura rozchyliła usta że zdziwienia
Poczuła okropny wstyd.
-Zrozumiano?- dodała po krótkiej przerwie
Brunetka tylko pokiwała głową. Kobieta odwróciła się i wyszła. Ta rozmowa zdecydowanie nie należała do przyjemnych.
-Ku**a.- kolejny raz zaklnęła i walnęła ręką w ścianę
Wiedziała, że musi bardzo poważnie porozmawiać z Mark'em.

***

-I co teraz mam dać ci to wypowiedzenie?- zapytała z sarkazmem
-Wiedziałaś, że nie zostawię cię dla Kate.- odrzekł obojętnie i zapalił
-Ty mówiłeś, co innego.- przypomniała mu, zapanowała cisza
-Nie zwolnię cię. Dostaniesz tylko przeniesienie. Okay?- zaproponował, a ona zgodziła się
Wychodząc, trzasnęła drzwiami. Była zdenerwowana.
-Dupek, skończony dupek.- powtarzała, aż do swojego biura
-Może nie jestem taki dobry, ale nie nazywaj mnie dupkiem.- mruknął Ross, odwracając się od szafki, która stała za przy drzwiach, a po jej policzku spłynęły łzy, co wystraszyło go
Obserwował ją przez chwilę uważnie, kiedy płakała i klnęła na szefa.
-To nie do mnie było.- przeszło mu przez myśl
Nie mógł już dłużej znieść szlochu brunetki, więc przemówił.
-Przestań ryczeć.- powiedział
Wystraszona spojrzała na niego. Myślała, że przez ten cały czas była sama. Zaczęła się wycierać. Wyglądała źle. Po chwili jednak znów zaczęła płakać.
-Wszyscy faceci to świnie.- stwierdziła
-Ugh, przestań już płakać. Nic nie mogę zrobić.- ponowił swoją prośbę, ale nadaremno
-No dobrze. Przepraszam.- rzekł, a ona zachichotała, czym jeszcze bardziej go zdezorientowała
-To nie twoja wina Ross.- załkała
Zrobiło mu się jej strasznie żal.
-Co się stało?- zapytał niepewnie, gdyż była to dla niego dziwna sytuacja
Laura sama zdziwiła się, ale mniej więcej wyjaśniła, co jest powodem jej rozpaczy. Tego dnia coś zmieniło się między nimi na dobre. Oboje zobaczyli, iż potrafią normalnie rozmawiać i jest to całkiem przyjemne. Przeprosili się i zaczęli swoją znajomość od nowa. Wybrali się nawet razem na obiad. Rozmawiało im się całkiem dobrze. Czuli się jak kompletnie inni ludzie. Czuli, że nadchodzi zmiana…

***

Zgodnie z zarządzeniem szefa, wciągu tygodnia Laura została przeniesiona na dział drobnych projektów, ale nie zabrała wszystkich rzeczy ze swojego dawnego gabinetu. Chciała czasem po coś wpaść, żeby móc chwilę pogawędzić z Rossem. Zakolegowali się i w pewien sposób tęsknili za towarzystwem drugiej osoby, gdyż teraz mieli osobne gabinety na innych piętrach.
Dzisiejszego dnia podczas imprezy firmowej integracyjnej, cała załoga firmy miała poznać trzech nowych pracowników. Wydarzenie to zorganizował Mark i było ono obowiązkowe. Laura nie miała chęci uczestniczyć w nim, ale cóż. Na szczęście, pewien blondyn przybył jej z pomocą i miał z kim potańczyć i porozmawiać. Tego wieczora wszystko było na koszt firmy, tak więc nikt nie żałował sobie alkoholu.
-Ciepło tutaj.- zagadnął ją i rozpiął 2 guziki w koszuli
-Tak.- odparła i dopiła swojego trzeciego drinka
-Ja już będę spadać Ross. Widzimy się w poniedziałek?- powiedziała, gdy spostrzegła szefa i Kate
Lynch od razu wyczuł, o co chodzi.
-Ja właściwie też się zbieram. Odprowadzę cię.- zaproponował, a on tylko skinęła głową
Wieczór był ciepły. Szli w ciszy, przyjemnej ciszy. Brunetka co chwilę uśmiechała się, gdyż mężczyzna szturchał ją lekko łokciem. W końcu oboje buchnęli śmiechem.
-O! To już tutaj.- poinformowała go
-Wejdziesz?- zapytała Laura
Zastanawiał się przez chwilę, po czym podjął decyzję.
-Czemu nie?- wzruszył ramionami, złapała go za rękę i pociągnęła w kierunku swojego mieszkania

***

Miesiąc później Laura zrezygnowała z pracy u Mark’a i razem z Rossem otworzyła własne biuro. Oboje zdecydowali się na randkę, a później na związek. W tak krótkim czasie ich życie zmieniło się. Nadal w to nie wierzą, ale przysłowie mówi dobrze: „Kto się czubi, ten się lubi!”.

wtorek, 2 czerwca 2015

Konkursik! :)

Więc mam mały konkurs. Jego tematem jest One Shot. Na czym polega?
Musicie napisać ciekawego OS"a o temacie: ,,Raura - od nienawiści do miłości".
Prace przesyłacie do poniedziałku na mój e-mail: rosesaper887@gmail.com
Prace dowolnej długości .
A nagrodą jest: dedykacja na pozostałych blogach, polecenie waszego bloga i publikacja waszego talentu ;)
Zachęcam do udziału!