W Los Angeles mieszkała pewna dziewczyna, która nazywała się Laura Marano. Żyła u boku bogatego Davida, który niestety był gangsterem. Mimo to, nie popadał w bójki, nie ćpał, nie palił i nie pił. To znaczy nie upijał się... Wszystko to dzięki temu, że Laura zmieniła jego życie. Dziewczyna sama mu je zawdzięczała. Gdyby nie on... Ona... No cóż... Dziewczynie zawsze ciężko było o tym mówić. W każdym bądź razie mieszkała jakieś 3 ulice od swojego chłopaka. Oboje uznali za nieetyczne mieszkanie razem, będąc tylko w związku partnerskim.
Laura przychodziła jednak do swojego chłopaka codziennie i gotowała mu obiady, gdy on kończył swoją pracę. Na czym polegała jego praca? Tego Laura sama do końca nie wiedziała... Nie wiedziała też z jakim człowiekiem się związała. Zawsze uważała, że on po prostu idzie ze swoją bandą i ma jakieś tajemnicze sprawy. Wiedziała, a raczej była pewna, że David nigdy nikogo nie zabił. Oczywiście tak było.
Pewnego jesiennego wieczoru Laura wracała od przyjaciółki. Jak zwykle plotkowały sobie troszkę. Dziewczyna nazywała się Maia. Maia Mitchell. Ona również była bogata. Ale odbiegam od tematu. Laura wracała ciemną uliczką, która była jedynym skrótem do jej mieszkania. Usłyszała jakieś krzyki, hałasy... Podeszła więc bliżej. Nie mogła uwierzyć własnym oczom na to, co zobaczyła. Jej chłopak stał na przeciwko zakrwawionego chłopaka. Chłopak mógł być w ich wieku czyli miał około 19 - lat. Miał rozcięty łuk brwiowy i podbite oko. Żeby było lepiej wataha Davida biła tego człowieka, a on nic z tego sobie nie robił.
-Co tu się dzieję?!-krzyknęła Laura i podeszła bliżej chłopaków, którzy natychmiastowo zwrócili oczy ku niej.
-Coraz niebezpieczniej...-rzekł Josh - jeden z watahy.
-Pytam się. Rozum wam odebrało? A może mowę?-spytała bardziej poirytowana.
-Kochanie, to nie tak-zaczął się tłumaczyć David.
-A jak?!-spytała wściekła.
-To inna sytuacja... Zaraz ci wytłumaczę-powiedział ze spokojem. Tak... David życie by za nią oddał. Zrobił by dla niej wszystko. Tak bardzo ją kochał, że nie wyobrażał sobie, że mogłaby jej stać się krzywda. Kiedy miała nawet delikatne otarcie na kolanie, bo spadła z roweru, David skakał nad nią jakby była co najmniej kaleką.
-Pantofel-zaśmiał się Jo - kolejny z watahy. Laura bez wahania i bez obaw podeszła do niego i walnęła mu w twarz. Za to David piorunował go wzrokiem. Laura podeszła do poobijanego chłopaka.
-Co się stało?-spytała z troską.
-Szedłem sobie chodnikiem, a oni zaciągnęli mnie tu i zaczęli krzyczeć, bym oddawał im jakieś pieniądze. Powiedziałem im, że chyba mnie z kimś pomylili, ale oni zaczęli mnie nazywać jakoś tak... Rocky? Chyba tak. Ale ja jestem Nick. Nie znam żadnego Rockiego.
-Godzilli bardziej się boi niż nas-powiedział John - ostatni z watahy. Laura również go spoliczkowała.
-A więc Nick... Gdzie mieszkasz?
-Niedaleko.
-Możesz iść spokojnie do domu. Mam nadzieję, że ktoś ci opatrzy rany. Chętnie bym się tobą zajęła, ale mam duże dzieci do wychowania-wskazała palcem na grupę z tyłu-I do porozmawiania z jednym szczególnie-tym razem spiorunowała wzrokiem swojego chłopaka.
Natomiast Nick wahał się czy pójść czy nie. Bał się, że zaraz go zaatakują. Laura widząc wahanie chłopaka oraz strach w jego oczach powiedziała:
-Możesz iść spokojnie. Już ja dopilnuję by ci nic nie zrobili. Ty-wskazała na Davida-do domu, a wy-tym razem na jego watahę-wara dotknąć kogokolwiek, bo nie chcecie znać gniewu Laury.
-A ty kochanie?-spytał David.
-Ja odprowadzę Davida, by nic mu się nie stało.
-Nie możesz! Zabraniam ci! Jak ci się coś stanie? Jak ten gościu ci coś zrobi?
-Będzie miał gorszy ślad od nich-pokazała palcem na Jo i Johna. Rzeczywiście. Ślad to oni mieli niezły... Josh się zaśmiał.
-Ty też chcesz do nich dołączyć?-spytała go Laura. Podniósł ręce w geście obrony.
-I tak trzymaj-powiedział z tryumfem i odeszła od ,,gangu" odprowadzając Nicka.
Kiedy go odprowadziła znów musiała iść tamtą uliczką. Westchnęła. Szła sobie rozmawiając przez telefon z Maią.
-Tak ci powiedział?-Maia nie dowierzała na całą sytuację.
-No! Naprawdę był przestraszony. I go wzięli za jakiegoś Rockiego.
-A ładny był?
-Normalny. Takie dłuższe brąz włosy i takiego samego koloru oczy. Dość wysoki.
-Rozmawiałaś z nim później?
-Nie. Jak wracaliśmy słowem się nie odezwał. A nie czekaj! Powiedział: ,,dziękuję".
-Musisz mi pokazać gdzie mieszka.
-A co? Samotna singielka szuka chłopaka?
-A co? Mam sama utrzymywać taki majątek? Nie zapominaj, że dostałam 20 milionów w spadku.
-Tak, wiem. Dobra, ja nie przeszkadzam o tej porze więcej, więc pa.
-Dopiero 23:00 skarbie. Ale okey. Hejka!-rzuciła Maia i się rozłączyła.
Laura zaczęła pakować telefon do torebki, gdy na kogoś wpadła.
-Przepraszam-rzuciła szybko.
-Nie, to ja przepraszam. Gapa ze mnie-jakiś chłopak z kapturem na głowie pomógł jej wstać. Spod kaptura wystawały blond włosy, a delikatne światło uliczne kierowało się na oczy, których koloru Laura dostrzec nie mogła.
-Jestem Ross, a ty?-spytał chłopak podając jej dłoń.
-A ja powinnam się chyba zbierać-powiedziała nieśmiało. Sama nie wiedziała czemu. W końcu nigdy nie miała takiej sytuacji.
-A mogę chociaż poznać twoje imię?
-Uważam, że nie będzie ci potrzebne skoro widzę cię pierwszy raz w życiu i zapewne ostatni.
-Skąd wiesz, że ostatni?-spytał tajemniczo.
-Muszę już iść-powiedziała i biegiem ruszyła w stronę swojego domu. Ross. To imię cały czas dawało jej o sobie znać. Tylko, że ona nawet nie wie, jak on wygląda. W przeciwieństwie do niego.
<Ranek>
Laura nie odzywała się do swojego chłopaka. Nawet przeszła jej myśl czy z nim nie zerwać. Ale nie. Nie po tym, co dla niej zrobił. Dwa razy. Nagle Laura dostała wiadomość:
,,Skarbie, przepraszam. Za to, że cię okłamałem i za wczoraj. Jeżeli dasz się namówić, to przyjdź dziś do parku. Tego naszego parku. Nie daj się prosić. David"
'Myśli, że jedno przepraszam wszystko załatwi' - pomyślała Laura.
Zastanawiała się, czy dać mu szansę. Postanowiła zrobić to dla niego. Ubrała zwiewną błękitną sukienkę, na to katanę na grubych ramiączkach i czarne szpilki z kolcami. Włosy uczesała w artystyczny nieład i po chwili wyszła do parku. Tego, co co dwa tygodnie chodzi ze swoim chłopakiem.
Na miejscu zobaczyła Davida z jedną niebieską różą w ręku. Siedział na ławce patrząc w dół. Nie dziwne? Człowiek, którego większość ludzi się boi, potrafi być romantykiem z uczuciami, który dla swojej miłości zrobi wszystko.
-Jednak przyszłaś-powiedział z lekkim uśmiechem. Laura westchnęła.
-Nie miało mnie tu być, po tym, co zrobiłeś-powiedziała z wyrzutem.
-Wiem... Przepraszam. To dla ciebie-powiedział i wręczył brunetce różę.
-Wiesz, że jedno ,,przepraszam" nie wystarczy?-spytała go po chwili.
-Wiem kochanie.
-Dlatego musisz mi coś obiecać.
-Co tylko chcesz.
-Jeżeli taka sytuacja się powtórzy z nami koniec, a po drugie - nawet jeżeli ten chłopak jest wam winny pieniądze, macie dać mu spokój.
-Ale skarbie...
-Bez dyskusji!
-Dobrze-powiedział i spojrzał na brunetkę. W jej oczach nie mógł doczytać się złości czy nienawiści. Raczej smutek i zwiedzenie. Zawiodła się na ukochanej osobie. A może nie ukochanej?
-O której wczoraj wróciłaś?-spytał po chwili.
-Późno. Nawet nie spojrzałam na zegarek.
-Nic ci się nie stało jak wracałaś?
-Nie! Nic-zaśmiała się Laura. David mógł ją traktować jak młodszą siostrę. Laura miała dopiero 19 lat, a on... No cóż. 31 lat. Był bardzo umięśniony, a na głowie nie miał włosów. Natomiast Laura drobniutka, o pięknych czekoladowych oczach, którym David mógł wybaczyć wszystko i o długich kasztanowych włosach z blond ombre. Oboje mieli szczęście, że na siebie trafili. Jednak każde z innych względów...
-Będę leciał.
-Gdzie?-spytała zdziwiona.
-Muszę załatwić parę spraw.
-Myślałam, że ten dzień spędzimy razem.
-To zadzwoń do Mai czy do kogoś tam.
-David! Gdzie ty znów idziesz?
-Papierkowa robota. Dziś wrócę późno, więc zjedz na mieście czy ugotuj dla siebie. Pa-pocałował ją w policzek i poszedł. A ona została sama z jedną niebieską różą. Wzięła różę i poszła z nią do domu, aby iść na miasto bez niej. Laura miała zaledwie kilkaset metrów do parku, dlatego wróciła z różą do domu.
Po powrocie z domu postanowiła iść do centrum na zakupy. Maia nie miała dla niej czasu, bo musiała zająć się chorą ciocią. Pierwszy raz pojechała do cioci, odkąd ta jest w szpitalu. Podobno lekarze dali jej tydzień i Maia chce spędzić z nią ostatnie dni.
Laura szła przez ten sam park. Po chwili na ławce zauważyła postać z kapturem, z którego wystawały blond włosy. Zamrugała parę razy oczami, by dowiedzieć się, czy nie ma zwidów. Gdy postać nadal siedziała, Laura podeszła bliżej, chowając się uprzednio za drzewo.
-I tak cię widziałem-powiedział chłopak. Laura westchnęła i podeszła bliżej niego.
-Mówiłaś, że się nie spotkamy. A jednak-powiedział ze śmiechem w głosie. Laura nadal nie widziała jego twarzy.
-Bo tak myślałam. Skąd miałam wiedzieć, że ni stąd ni zowąd pojawisz się w moim ulubionym parku?
-To też mój ulubiony park. Jestem tu prawe codziennie.
-Dziwne, że cię jeszcze nie spotkałam.
-Więc jak masz na imię?-chłopak zadał pytanie z poprzedniego dnia.
-Marie-Laura podała drugie imię. Chłopak ściągnął kaptur i w tym momencie przed Laurą ukazał się przystojny, umięśniony blondyn o pięknych czekoladowych oczach.
-Moje imię już znasz-uśmiechnął się promiennie ukazując szereg białych ząbków.
-Idę na zakupy. Chcesz się przejść ze mną?-spytała Laura, choć sama nie wiedziała dlaczego zadała to pytanie. Chłopak uśmiechnął się do niej i powiedział:
-Czemu nie?
Przez najbliższe dni Laura i Ross spotykali się. Jako przyjaciele oczywiście. Laura od razu powiedziała mu o tym, że ma chłopaka, więc Ross nie przekraczał granic ich przyjaźni. David wiedział o tym, że Laura spotyka się z Rossem. Sam również go polubił i prosił, by Ross na jego nieobecność zajmował się Laurą. Oczywiście powiedział, aby zajął się Marie - tak jak mu to powiedziała Laura.
Jakiś miesiąc po ich znajomości wybrali się na lody. Zakupili sobie w barze z karmelem, posypką w pucharkach i usiedli do stolików.
-A co tam u ciebie i Davida?-spytał Ross.
-Wszystko w porządku. A co?
-Tak się pytam. Jak się poznaliście?-spytał Ross, a Laura spuściła głowę.
-Coś nie tak?-spytał po chwili.
-W dość nietypowej okoliczności-powiedziała Laura trzymając nadal spuszczoną głowę.
-Chcesz o tym powiedzieć?-pokiwała twierdząco głową.
-Wcześniej, jakieś dwa lata temu wracałam z rodzicami z nad morza. Tata wjechał na tory. Na torach coś było, albo dopiero teraz z opon zeszło nam całe powietrze. Z na przeciwka jechał pociąg-Laura zaczęła szlochać-Rodzice z szoku nic nie robili. Ja krzyczałam, aby odpięli pas i wysiedli, ale oni jakby mnie nie słyszeli-Laura rozpłakała się, a Ross patrzył na nią z otwartymi ustami-Wtedy ktoś podbiegł, odpiął mi pas i dosłownie wyciągnął siłą z auta. Tym kimś był David. Ja mu uciekłam, no nie wiedziałam kim jest. I o mało co nie wpadłam pod ciężarówkę. David znów mnie uratował biegnąc za mną. Wiedział, że byłam w szoku i nie dowierzałam całej tej sytuacji. Dlatego od tamtej pory jesteśmy razem...-skończyła. Razem z opowiadaniem skończył też się potok łez na jej policzku. Ross spytał:
-Kochasz go?
-A co to za pytanie?
-Normalne, czy go kochasz. Spójrz mi w oczy i odpowiedz-powiedział Ross, a ona z wielkim trudem popatrzyła na niego podpuchniętymi od płaczu oczami.
-Nie...wiem-odparła cicho.
-Wydaje mi się, że nie.
-Sama się nad tym zastanawiam-powiedziała ze spuszczoną głową.
-Z twojej strony to jest raczej wdzięczność za okazaną życzliwość i życie oraz przywiązanie.
-Ale jak ja mam to niby mu powiedzieć? On się załamie!-powiedziała i znów potok łez spłynął z jej oczu.
-Gdybyś kogoś kochała, chciałabyś aby ta osoba była nieszczera wobec uczuć do ciebie?
Laura pokiwała przecząco głową.
-Myślisz, że David chce?
Nie odpowiedziała. I nie wiedziała jednego - David stał w tej knajpce i wszystko słyszał. Kazał Rossowi zaprowadzić tu Laurę i wyciągnąć od niej te informacje. Widział, jak Laura jest szczęśliwa po spotkaniu z Rossem. Po każdym uśmiech był na jej twarzy. Widział, że coraz mniej ze sobą spędzają czasu i oddalają się od siebie. Jak Laura patrzy na Rossa, o on na nią. Oboje z Rossem pierwszy raz doświadczyli prawdziwej miłości. David zrobił by dla Laury wszystko. Nawet teraz udowodnił, że chce jej szczęścia, nawet jeżeli miałaby być szczęśliwa nie z nim, a z Rossem. Laura po chwili zadała pytanie nadal ze spuszczoną głową:
-Gdybyś był z kimś i zakochał się w między czasie w innej osobie, to kogo byś wybrał?
-Drugą. Gdybyś naprawdę kochała pierwszą nie zakochałabyś się w drugiej-teraz Laura spojrzała Rossowi prosto w oczy. Widziała w nich iskierki radości, ale zarazem smutku. Nie potrafiła odczytać czemu dokładnie kierują nim takie emocje.
-Tak naprawdę mam na imię Laura. Marie to moje drugie imię-powiedziała po chwili. Ross się uśmiechnął i powiedział:
-Zobacz obok-pokazał gestem dłoni na stolik obok. Laura popatrzyła i otworzyła buzią ze zdziwienia.
-David?
-Żegnaj Laura-uśmiechnął się delikatnie ostatni raz całując dziewczynę w policzek i ze łzami w oczach... odszedł. Wtedy Laura zrozumiała. Zrozumiała, że to było zaplanowane, by uświadomić jej kogo tak naprawdę kocha. Była zakochana w Rossie. A Davida nigdy nie kochała. Podeszła do Rossa i pocałowała go delikatnie mówiąc:
-Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Wspaniały one shot! Wzruszyłam się! Cudowne zakończenie!
OdpowiedzUsuńFantastyczny! <33
OdpowiedzUsuńBoskie
OdpowiedzUsuńFantastyczny one shot! To takie wzruszające... Uwielbiam czytać o miłości, bo to jest takie piękne <3 Hmm i ta tajemniczość Rossa :) Ja tak czytam to, i nagle mi w oczy rzuca ten cytat
OdpowiedzUsuń" -Gdybyś był z kimś i zakochał się w między czasie w innej osobie, to kogo byś wybrał?
-Drugą. Gdybyś naprawdę kochała pierwszą nie zakochałabyś się w drugiej"
Aww.. <3 Takie pytanie. Sama na to wpadłaś, czy kierowałaś się słowami Johnnego Deppa? Bo to jest jego cytat :)
I pytanie number dwa: wiesz już kiedy next? Bo nie mogę się doczekać! :D
i jeszcze sprawa już ostarnia: wpadniesz do mnie? Bo dawno cie nie było u mnie na blogu :(
fallinforyour5.blogspot.com
Jeszcze raz: fantastyczny one shot! ^.^
Takiego jeszcze nie czytałam .SEET SWEEEEEEEET. Zaskakujące i romantyczne / Ola
OdpowiedzUsuńCuuudny... :) David jest wspaniałym człowiekiem. Zachował się pięknie, by dać miejsce na miłość Laury i Rossa :) Płakałyśmy z Kaśką jak bobry jakieś ;* Cudo w cudzie ^^
OdpowiedzUsuńTo było piękne.
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się C':
Oooooooooooooo So sweet ♥
OdpowiedzUsuńUśmiechnełam się czytając końcówkę. :)
To takie piękne :'(
Jakie to słodkie i romantyczne
OdpowiedzUsuńBardzo fajny, ale takie jedno małe zastrzeżenie: "Drugą. Gdybyś naprawdę kochała pierwszą nie zakochałabyś się w drugiej" to powinno być w cudzysłowie, bo o ile się nie mylę to są słowa Johnny Depp ;)
OdpowiedzUsuńAwwww jakie to słodkie <3
OdpowiedzUsuń~Natalia♥ (zbyt leniwa, żeby się zalogować xD)
Aż się wzruszylam. To takie piękne. Załóż z tym opowiadaniem bloga. Proszę. Lubię czytać takie coś. To takie cudowne u piękne. Lubię takie cis czytać. Kocham. Aww. Kocham takie opowiadania. Chciałabym żebyś założyła z takim czymś bloga na pewno Bym czytała. Kocham ff o miłości. Kocham.
OdpowiedzUsuńSuper One Shot. :*
OdpowiedzUsuńWzruszyć się można. Pełna emocji.
Czekam na next <3
Nie wiem co mam powiedzieć :D Ogromnie mi się to podobało <3 Można się wzruszyć :3
OdpowiedzUsuńAwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww *______________*
OdpowiedzUsuń-Ola
Cudowny:)
OdpowiedzUsuńIdę do biedry kupić chusteczki , bo mi się skończyły :'(
OdpowiedzUsuń