<Tydzień później>
Van wyprowadziła się pięć dni temu. Od tamtej pory załatwiała wszystkie formalności, uzgadniała resztę rzeczy z tą kobietą no i oczywiście przeprowadzała swoje rzeczy. Przyjeżdża do mnie tylko wieczorami, przynosi jedzenie, chwilkę rozmawia i... idzie. Tak po prostu wychodzi. Nie powiem, bez niej jakoś tak pusto. Ale jak jej zabraknie, to tak naprawdę będzie. Jestem strasznie ciekawa, co z tego wyniknie...
-Cześć skarbie!-krzyknęła od progu moja siostra. Ma dodatkowe klucze.
-Hej! Co tak wcześnie?-spytałam.
-Wcześnie? Jest już 10:09, a ty jeszcze w pieleszach! Co to ma znaczyć?-słyszałam, że się śmieje.
-Zrobiłam sobie dziś dzień lenia. Chcę cały dzień spędzić w domu.
-To nie dobrze. Ty powinnaś jak najwięcej wychodzić na dwór. Musisz się dotleniać.
-Bo?-spytałam.
-Tak po prostu.
-Tylko tyle?-spytałam nie rozumiejąc.
-Jest piękna pogoda!-zachęcała mnie coraz bardziej do opuszczenia domu.
-Dobra, mów co chcesz.
-Potrzebuję cie na zakupy. Ty się świetnie znasz na materiałach, więc pomożesz mi wybrać najlepszy.
-Aha! Czyli chcesz mnie tylko do pomocy przy zakupach?-zrobiłam obrażona minę i tak zwanego focha.
-Oj Lauruń-powiedziała z przejęciem.
-A wiesz co? Nawet nie spytałaś mnie dziś, co u mnie!-powiedziałam z udawanym wyrzutem.
-No dobrze-westchnęła. Słyszałam jak otwiera drzwi wyjściowe. Po chwili weszła z powrotem.
-Hej Lau! Co u ciebie? Idziemy na zakupy?-spytała, a ja zrobiłam ,,facepalma".
-Cześć Van! Znalazłam pracę! Tak, pójdziemy na zakupy!-krzyknęłam z udawaną euforią.
-Znalazłaś pracę?-spytała jeszcze bardziej radosna niż ja.
-Tak!-pisnęłam.
-I czym się będziesz zajmowała?
-Jak już mówiłam: ,,Indywidualnym pozyskiwaniem klientów dla firm ubezpieczeniowych".
Teraz nie słyszałam Venessy. Chyba jest mocno zdziwiona.
-Nie żartuj sobie. Masz namawiać innych do jakiejś oferty i razie czego się z nim i spotkać? A jak to jacyś zboczeńcy!
-Van! Nie panikuj! Tylko tam mnie przyjęli.
-Nie mogę na to pozwolić! Pamiętasz jak do ciebie zadzwonił ten kości, z tą strasznie denerwującą ofertą?
-Oferta była ciekawa, a to jego regułka była mało interesująca...-Van mi przerwała.
-Nie czepiaj się słówek! Przecież wiesz, o co mi chodzi.
-Tak, wiem! I dlatego cię nie rozumiem! Nareszcie znalazłam pracę. Może i nie jest szczytem moich marzeń, ale zawsze coś. Jest to sposób, z którego będę mogła się utrzymać. Jest to dla mnie szansa, na wyjście na prostą! Nareszcie zarobię na siebie! Samodzielnie! Nareszcie mam taką szansę, aby nie poczuć się kaleką! Dlaczego zabierasz mi taką radość z życia? Dlaczego to robisz?-spytałam bliska płaczu. Tymi słowami Van mnie raniła. Czemu? Ona jest w pełni sprawna i może mieć każdą pracę, ale ja nie mam takiej możliwości. Jestem niepełnosprawna, a takich ludzi nie wszędzie przyjmują...
-Laura! Nie mów tak! Ja po prostu wiem, że stać cię na więcej! Że masz ambicje!-ona również już szlochała.
-Wiesz co? Wyjdź! Nie chcę dziś z tobą rozmawiać-pierwszy raz uniosłam się na siostrę.
-Ale Lau...
-Nie słyszałaś?
-Dobrze. Idę sobie. Cześć-powiedziała i z płaczem opuściła moje mieszkanie. Ja również zaczęłam płakać. Van mnie przecież nigdy tak nie skrzywdziła. Zajęła się mną, mimo, że mogła gdzieś oddać. Pomagała mi przez całe życie. Wspierała na każdym kroku. Nigdy nie wypominała i nie oskarżała mnie o śmierć rodziców... Ona... Zawsze była przy mnie. A teraz? Co ja narobiłam!
Zawsze, kiedy jestem smutna, idę do pani Thouse na zakupy. Tak też mam zamiar zrobić i tym razem. Wzięłam swoje okulary, ale laskę zostawiłam w domu. Wyszłam biorąc klucze i zamykając szczelnie dom. Trochę mi to zajęło, bo nie mogłam trafić w dziurkę od klucza. Po jakimś czasie jednak udało mi się to. Tak więc poszłam na zakupy...
Moja droga wynosiła kilkanaście metrów. Otworzyłam szybko drzwi i weszłam do mini supermarketu (Taka mini żabka - od autorki). Wzięłam koszyk (Laura zna na pamięć miejsce koszyków - od autorki) i poszłam między regałami. Nie słyszałam niczyich kroków. Tak więc dotykałam kolejno paczki z jedzeniem. Doszłam do działu z batonikami. Tak mi się wydaję...
Dotykałam po kolei każdy z nich. Jeden miał wypukłości i był mięciutki. Mój ulubiony - sękacz. Wzięłam go do dłoni i spakowałam kilka sztuk. Odwróciłam się i już miałam iść do kasy, ale na kogoś wpadłam tak, iż spadły mi okulary.
-Przepraszam-powiedziała dana osoba. Z tego, co mogłam wywnioskować po głosie, był to mężczyzna.
-Nie to ja przepraszam. Kaleka ze mnie-powiedziałam z prawdą. Chłopak chyba nie wiedział, że jestem niewidoma, bo zaśmiał się tylko i powiedział:
-Każdemu się może zdarzyć. A tak w ogóle jestem Ross-powiedział.
-A ja Laura-zaczęłam błądzić rękoma w poszukiwaniu okularów.
-Szukasz bransoletki, kolczyków czy czegoś?-spytał. Pewnie myślał, że szukam naprawdę małej rzeczy, skoro dotykam całej podłogi rękoma.
-Nie. Nie noszę takich rzeczy. Szukam okularów-powiedziałam nie kończąc swych poszukiwań.
-Są tu-powiedział ze zdziwieniem i podał mi dany przedmiot wkładając do ręki. Natychmiastowo włożyłam je na oczy.
-Po co ci w sklepie okulary?-zadał mi pytanie. Najwyraźniej był bardzo zdziwiony. Czułam to, po tonie jego głosu.
-Bo... Ja... Ten...-nie mogłam się wysłowić. Dziwne... Nigdy nie miałam takiej sytuacji...
-Laurunia!-krzyknęła za mną moja ulubiona sprzedawczyni.
-Dzień dobry pani Thouse-powiedziałam z lekkim uśmiechem, jednak nie obróciłam się w stronę kobiety, gdyż nie mogłam wyczuć skąd pochodzi głos. Naprawdę ze mną jest coś nie tak... Zawsze wiem, skąd jest.
-Tu jestem skarbie-powiedziała i obróciła mnie w swoją stronę.
-Dziękuję-powiedziałam z uśmiechem. Nagle usłyszałam, jak męski głos, należący na pewno do Rossa mówi cicho:
-Ty nie widzisz, prawda?
***
Hello! Co tam u was? Przybywam z rozdziałem:) Mam nadzieję, że choć po części się podoba, bo mi wcale:/ Jest taki... nijaki. Dziękuję za 18 komentarzy pod poprzednim rozdziałem! To takie motywujące:) Dziękuję jeszcze raz z całego serduszka:) <3 Do napisania!
( A co do nominacji do LBA... Na razie nie mam na nie czasu:/ )
Spotkali się!Spotkali się!
OdpowiedzUsuńAle ze mnie wariatka :P
Świetny rozdział :)))
Poskaczmy razem po łóżku xD!
UsuńCudo:)
OdpowiedzUsuńSpotkanke Raury♥♥♥
Świetny rozdział :3
OdpowiedzUsuńDo tego Rossiak ^^
Nie mogę się doczekać next'a.
No w końcu! Raura ♥ Słodko ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na next :D
Blue ♥
cudo , podoba mi się ten koniec ty nie widzisz prawda ? Czekam na koljnymam nadzieje e ross i lau będą razem
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział!
OdpowiedzUsuńNa reszcie się spotkali <3
Czekam na szybkiego nexta!
Aaaaa <3 czekam na next :*
OdpowiedzUsuńAaaa spotkali się !!
OdpowiedzUsuńCzekam na naxt ♥
Boski ❤ i aaaaaa wreszcie Ross xd Czekam na next ❤
OdpowiedzUsuńNareszcie nasza Raura :* Ciekawe co Rossiemu odpowie na pytanko... Biedna nasza Lau :c
OdpowiedzUsuńSuuper! Lau i Ross się spotkali! Czekam na next ♥
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńDawaj next/:-)
Jej *.* wreszcie spotkanie Raury! :D trochę zdziwiła mnie ta sytuacja z Van.. Ale rozdział i tak jest super! I co ty gadasz? Przecież rozdział wyszedł Ci genialnie! :) Masz talent do pisania serio! ;D nie mogę doczekać się nexta! Plis dodaj szybko next! *.*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na 12 rozdział ---> fallinforyour5.blogspot.com
Super rozdział :*
OdpowiedzUsuńPierwsze spotkanie Lau i Rossa <3
Czekam na next :)
Już mi się podoba jest Ross.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa dalszej części. Nieogesiedo. czekać nexta. Pozdro
Yeey, Ross :3 Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń :D
OdpowiedzUsuńJa ci dam nijaki :) Świetny!
Uwielbiam twoje blogi, są inne od wszystkich. Może nie zawsze je komentuje, ale wiedz, że czytam ;)
Czekam na kolejny :D
unbroken-love.blogspot.com
Nominowałam Cię blog do LBA!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na : http://opowiadanieraura.blogspot.com/
Zapraszam - http://love-is-beaautiful-r5.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZakochałam się w twoim blogu! Jest cudowny :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://the-raura-story.blogspot.com/